Choroba..
Komentarze: 0
Pewnego dnia, kiedy ojciec i matka wyszli uświadomiłam sobie, kim jestem dla rodziców. Jestem zwykła zabawką.. nikt mnie nie kocha.. kończyłam wtedy 6 lat.. Nikt jednak o tym nie pamietał.. Bez zastanowienia, poszłam do apteczki i nałykałam się tabletek.. pamiętam że były zielone. Straciłam przytomność. Ojciec wrócił w stanie nietrzezwosci dopiero wieczorem. Zdołał jednak zadzwonic po karetke.. lekarz: "Cudem uszła z życiem. Godzina i byłoby po wszystkim.." leżałam w szpitalu tydzień. Czas dłużył mi się bardzo.. Mama odwiedziła mnie tylko raz i powiedziała, że niezasługuje na to, by mieszkac z nią skoro tak się zachowuje.. pomyślałam: 'szkoda, że tato sie nie spóźnił' .. Przed moim wyjściem zrobili mi badania kontrolne.. wyszło w nich, że ... że mam białaczke.. BIAŁACZKĘ? jak to? nie wiedziałam co to jest.. Nie było to ostatnie stadium, ale faktycznie.. czułam się bardzo słaba.. z dnia na dzień słabsza.. Lekarz powiedział.. że Mam wiele szczęścia.. że teraz nie moge sie denerwować.. muszę walczyć z chorobą.. to w pewnym sensie postawiło mnie na nogi.. Zostałam odebrana przez mamę ze szpitala.. Szybko usnelam w swoim łóżku.. nad ranem obudził mnie wrzask.. słyszałam słowa ojca "Co z tego? Przynajmniej będziemy mieli spokuj" i płacz matki.. To były jedne z najgorszych słów jakie usłyszałam od ojca.. żadne wyzwiska nie były tak okropne jak te słowa..nie zapomnę ich.
Dodaj komentarz